Święta, święta, święta......
To
moje pierwsze, samotne święta.....dziwne uczucie....życie jest pełne
niespodzianek, niby wszystko wiemy, wszystko mamy poukładane i nagle
wszystko się burzy.
Tak
to już pewnie jest, że jedni ludzie znikają z naszego życia, innych
poznajemy, każdy coś wnosi w nasze życie. Co wnosi? Chyba w dużej mierze
zależy od nas samych.
Jest
mi żle, bo za bardzo przywiązuję się do ludzi. Nie byłabym sobą, gdybym
oczywiście do tego wszystkiego nie zachorowała, więc leżę sobie chora i
mam czas na mnóstwo rozmyślań. Dlaczego tak jest??, że kiedy poczuję
się szczęśliwa, takim beztroskim szczęściem wszystko nagle tracę??? Nie
mam pojęcia jak to wszystko pozbierać, próbuję coś naprawiać, ale wtedy
sypie się jeszcze bardziej....Wszystkie piękne momenty życia pozostają
jedynie wspomnieniem. Tak naprawdę odnoszę wrażenie jakbym oglądała
film, w którym przypadło mi grać główną rolę, niby jestem ważna, ale
reżyser- Życie ma swój scenariusz. Jedyne co mogę zrobić to iść dalej,
bez względu na to jak mocno wieje wiatr, i z boku patrzeć jak jak wali
się mój świat, ten świat, który znałam do tej pory. Czuję się zle, nawet
bardzo zle....bo wiem, że nie zrobiłam nic złego.
Ale miało być o Henryku, bo to on sprawił, że mój mocno melancholijny nastrój wrócił.
Kto to jest Henryk?
Otóż
na wiosnę wypadła z gniazdka mała sroczka, a może została wyrzucona
przez rodzeństwo, niestety nie miała szczęścia, złamała skrzydło,
wyglądało na to, że nie ma szans na przeżycie, ale dostawała jeść i
jakiś czas mieszkała w krzaczku przy mojej kwiaciarni. Moja pracownica
Ania, dziewczyna o pięknym sercu, mocno kochająca zwierzęta nadała
sroczce imię -Henryk. I tak Henryk sobie żył, aż któregoś dnia zniknął.
Minęło kilka miesięcy i nagle teraz , gdy już wydawało mi się, że ślad
po Henryku zaginął, on powrócił!!!!! Wrócił na święta!!!!!
Nie
wiem, czy mój nastrój przedświąteczny jest nie najlepszy, bo jednak to
pierwsze, samotne święta, ale powrót Henryka wycisnął mi ogromne łzy, a
ze wzruszenia mam "gulę" w gardle. Chciałabym Go zatrzymać, ale wiem, że
tam ma swobodę, jest wolny, a ja mogę mu tylko ofiarować klatkę, nawet
jeśli byłaby złota , to jednak tylko klatka.I tak spędzimy wspólnie
święta, Henryk ukryty pod krzaczkiem w kwiaciarni, bo nigdy nie nauczył
się latać, ja ukryta w swej samotności w domu, Henryk ze złamanym
skrzydłem, ja ze złamanym sercem.........
może dobrze, że święta są tylko raz do roku.........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz